Łączna liczba wyświetleń

czwartek, 12 lutego 2015

L.A. Noire - recenzja


W świecie gier komputerowych naprawdę mało tworów stara się być ambitnymi. Dla dużego wydawcy najważniejszy jest zysk osiągany przez produkcję, a nie interesująca fabuła i mechanika. Z tego też powodu ciągle oglądamy podobne gry, które zarabiają olbrzymie pieniądze. L.A. Noire miało być zupełnie opozycyjne wobec tej niebezpiecznej mody. Za wydaniem tej produkcji stał prawdziwy gigant - Rockstar Games, które powierzyło pracę nad grą australijskiemu Team Bondi. Twórcy obiecali nam, że otrzymamy ciekawy miks gry przygodowej oraz akcji, a także otrzymamy ambitną fabułę. Po jakimś czasie pokazano nam także rewolucyjną technologię, która utworzyła najbardziej realne twarze w historii gier. Części składowe wystawione na stół przez Team Bondi wyglądają smakowicie, ale co kryje się pod serwetką talerzyka? Czy jest to gra, którą zapamiętamy na zawsze? Czy też może kolejna głośna produkcja, gdzie obietnice twórców nie zostały spełnione? Zapraszam do czytania!
Cole Phelps, LAPD
Na początek zacznę od oceny fabuły dzieła Team Bondi. Głównym bohaterem jest Cole Phelps, a akcja gry toczy się w latach 40-tych XX wieku. Nasz bohater jest weteranem wojennym, który walczył na Pacyfiku, a po powrocie z wojska wstąpił w szeregi policji Los Angeles. Jego mroczna historia wojenna prześladuje go przez całą grę, w formie krótkich przerywników pomiędzy sprawami kryminalnymi, a my obejrzymy wtedy liczne retrospekcje. Początkowo Cole Phelps ma wszystko o czym marzyli ludzie, którzy musieli poradzić sobie w rzeczywistości powojennej. Świetną pracę, kochającą rodzinę oraz przyjaciół, a także sporą inteligencję.
W policji szybko zyskuje on awanse, a z czasem dociera do coraz lepszych dywizji detektywistycznych. Phelps nie zdaje sobie jednak sprawy, że tak naprawdę jest jedynie pionkiem... Samo Miasto Aniołów targane jest wtedy przez tajemnicze mordy, gwałty, a także bezwzględne podpalenia, a my będziemy musieli zbadać te sprawy. Początkowo fabuła przypomina nieco tą z serialu "Ojciec Mateusz". Mamy tutaj pozornie luźno powiązane sprawy, a postacie wydają się być jedynie przypadkowe. Tymczasem z czasem na wierzch wychodzą liczne spiski, korupcja i liczne zdrady, a sama historia okazuje się straszliwie powiązana. Scenarzysta wykreował również problemy rodzinne Phelpsa, którą przedstawił bardzo dojrzale. Napotkane postacie zostały stworzone w sposób genialny, a praktycznie zawsze przypominają one realnych ludzi. Osobiste motywacje wielu z nich są bardzo przekonujące, a sama fabuła jest jedną z tych, którą się interpretuje i pamięta. Nie brakuje tutaj również świetnych tekstów postaci, a także pamiętnych pościgów.
Moim zdaniem L.A. Noire posiada jedną z najbardziej ambitnych i ciekawych historii z gier obecnego mainstreamu. Nie dostrzegłem na tym polu żadnej wady, a w dodatku zmusza ona do licznych refleksji! Team Bondi na tym polu nie zawiodło!

Miasto Aniołów, 1945r.
Teraz natomiast przejdę do omówienia rozgrywki. Również na tym polu L.A. Noire jest dosyć nowatorskie. Z poziomu screenów gra wygląda na typowego sandboxa, którego wykreowałby Rockstar Games. Ale tak na pewno nie jest. Produkcja ta jest przygodówką, z elementacji gry akcji i sandboxa, co zmieszano tutaj znakomicie. Liniowość gry objawia się w tym, że historię podzielono tutaj na sprawy. W teorii nie mamy tutaj opcji jazdy swobodnej po mieście, a jedynie fabularne misje. Ale nie do końca tak jest. Dostając wezwanie na miejsce np. wypadku nie musimy tam jechać. Możemy wtedy robić co dusza zapragnie, bo historia i tak poczeka na nas w pewnym miejscu mapy. Tyle, że poza głównym wątkiem nie ma tutaj za dużo do roboty. Mamy tutaj jedynie krótkie misje poboczne, które polegają na pościgu, strzelaninie itd. Misji tych jest sporo, ale zagrają w nie jedynie wielcy fani tegoż tytułu. W ogólnym rozrachunku Miasto Aniołów lat 40-tych jest niezwykle mało interaktywne, a także nie ma zbytnio wiele do zaoferowania. Tyle, że jest to jedynie tło dla opowieści, a na tym polu spisuje się już znakomicie! 

Sama rozgrywka głównego nurtu zwykle oferuje podobny schemat. Najczęściej dostajemy wezwanie na miejsce zdarzenia, gdzie musimy przeprowadzić szczegółowe przeszukanie. Spacerujemy wtedy po miejscu zdarzenia odnajdując przeróżne poszlaki, które później naprowadzą nas na pierwszy trop. Jednocześnie nie brakuje wtedy mnóstwa ciekawych dialogów, a my następnie kierujemy się do miejsca zamieszkania podejrzanego/ofiary. Najczęściej możemy wtedy również przeszukać dom, a dopiero potem porozmawiać z daną osobą. I tutaj możemy właśnie zobaczyć efekty technologii "twarzowej" zastosowanej przez Team Bondi, która jest naprawdę niesamowita! Przystępując do rozmowy z delikwentem otwiera się nasz notes (przy okazji wspomnę, że jest tutaj wszystko, co mogłoby być przydatne do zapamiętania), a my stawiamy pytanie. Przesłuchiwana osoba rzecz jasna się wypowiada, a gracz może poczuć się identycznie, jak gdyby rozmowa rozgrywała się w świecie realnym. Możemy dostrzec nawet najmniejsze skrzywienie ust, szybsze mruganie powiek, czy też kręcenie oczami rozmówcy. Rzecz jasna rezultat rozmowy zależy od naszych decyzji, gdyż możemy przyjąć jedną z trzech postaw (do każdego pytania rzecz jasna). Zawsze możemy uznać, że podejrzany mówi prawdę, zwątpić w jego słowa, bądź zarzucić mu oczywiste kłamstwo. Decyzje te mogą poważnie zmienić przebieg rezultat śledztwa, a także jego ostateczny rezultat. W przypadku powątpiewania należy powołać się na konkretny dowód, dlatego też należy uważnie szukać tropów. Jak dla mnie przesłuchania zrealizowane zostały genialnie, ale niestety mamy tutaj pewien mankament, który może podirytować polskiego gracza. Gra w Polsce wydana została jedynie w angielskiej wersji językowej, co zdecydowanie zmniejszyło popyt na grę w naszym kraju. Dlatego też bez niezłej znajomości języka Szekspira nie zabierajcie się do tejże produkcji, bo stracicie jej cały sens. 

Wrócę teraz jeszcze do budowy spraw. Najczęściej występuje potem jakiś pościg (samochodowy lub pieszy), strzelanina, bijatyka itd. Konserwatywni przygodówkowicze mogą pominąć sekwencje akcji, jeśli ich to razi. Ale nie warto tego robić, bo zostały one świetnie zrealizowane. I z tych oto właśnie elementów zbudowane są sprawy. Rzecz jasna potem wystąpi jeszcze wiele pościgów, a podejrzany nie musi być sprawcą. Zresztą i tak "siedzieć" pójdzie osoba, którą sami wskażemy. Ma to swoje plusy i minusy, bo wszystko zależy od interpretacji tejże możliwości. Z jednej strony mamy swobodę, ale z drugiej w tej grze nie można zapłacić za swoje błędy. Sprawa się kończy i tyle, złe decyzje nie wpłyną na fabułę gry.
Skoro już wspomniałem o pościgach to warto dodać, że model jazdy samochodem jest przyjemny. Rzecz jasna jest to totalny arcade, ale nikt nie oczekiwał tutaj nowego GRID'a. 
Warto również dodać, że nie mamy tutaj żadnego trybu wieloosobowego, ale to tutaj zupełnie nie przeszkadza.
Miasto Klimatu
Teraz muszę napisać parę słów o warstwie audiowizualnej gry. Graficznie produkcja Team Bondi wygląda naprawdę dobrze, a w dodatku cieszy wielkim przywiązaniem do detali. Możemy tutaj podnieść mnóstwo poszlak, a każda jest nieźle oteksturowana. Od strony artystycznej grafiki cieszy fakt, że możemy przejść twór ten w czarno-białej stylistyce (włączając w opcjach pewną funkcję), co z pewnością ucieszy wielu graczy. 
Doskonale wypadła również muzyka, gdzie jazz, blues itd. przenikają się z muzyką skomponowaną na potrzeby gry. Głosy zostały natomiast dobrane genialnie, a aktorzy spisali się na medal. Dźwięki broni itd. również wypadły dobrze, co również cieszy.
Ogólnie jednak oprawa audiowizualna podsyciła tylko wspaniały klimat lat 40-tych przedstawiony w tejże grze. Team Bondi również tutaj spisało się na medal.
Służba wzywa!

Czy zatem warto zakupić L.A. Noire? Jeśli tylko znasz angielski, to jest twój obowiązek! Najpewniej będzie to jedna z twoich najlepszych podróży growych, gdzie spotkasz ciekawe postacie, znakomitą fabułę i doskonały klimat! W dodatku spędzisz tutaj co najmniej 30 godzin, a przecież możesz grać wolniej i jeszcze bardziej chłonąć cudowną atmosferę gry!
WERDYKT: KONIECZNIE!

PS Nie jestem autorem screenów, soundtracków oraz trailera! Nie roszczę sobie do nich żadnych praw!

2 komentarze:

  1. Jedyną grę w którą grałam od Rockstar jest to oczywiście GTA, które uwielbiam.

    Zapraszam do nas ♥
    http://1968basweca.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za komentarz! :) L.A. Noire to zupełnie inna gra, tym bardziej, że robiona jest jedynie pod szyldem Rockstar Games (przez inne studio). Rzecz jasna dla mnie lepszą, gdyż stawia na klimat i fabułę, a to najbardziej doceniam w grach. :D Zapraszam do odwiedzania, bo będzie co poczytać o różnych produkcjach. Pozdrawiam!

      Usuń