Łączna liczba wyświetleń

wtorek, 3 lutego 2015

Call of Duty: Black Ops II - recenzja

Ten post jest niejakim powrotem do pisania bloga. Mam nadzieję, że publikowane posty będą się wam podobać! :)

Jak wiadomo na tym świecie tylko kilka rzeczy jest nieuniknionych: podatki, śmierć i coroczna odsłona Call of Duty. Nie będę analizował tych dwóch pierwszych, ale zobaczę co też przygotował nam Treyarch w 2012 roku. A okres ten był ciężki, bo Black Ops II jest ostatnią odsłoną CODa projektowaną z myślą o current-genowych konsolach. W dodatku Treyarch postawił sobie olbrzymią poprzeczkę pierwszym Black Opsem, który posiadał znakomitą fabułę i klimat. Duże oburzenie wywołał też fakt, iż kontynuacja przeniosła się do przyszłości. Czy zatem zachowano plusy oryginału, czy też Treyarch poszedł złą drogą? Myślę, że nie ma się co rozwodzić nad pytaniami retorycznymi, lepiej przejść do samej recenzji. Zapraszam!
Stara ferajna i nowa zmiana

Omówienie recenzowanego tytułu zacznę od opisania kampanii. Tym razem mamy dwóch głównych protagonistów - ojca i syna. Tego pierwszego (Alexa Masona) mogliśmy już poznać przy okazji jedynki, gdzie również został obsadzony on w tejże roli. Była to jedna z najciekawszych postaci w całej serii, a jego niesamowita kreacja na długo pozostała w naszej pamięci. Zagadka z liczbami w jego głowie  była genialnym motywem, ale nie będę nic mówił, aby uniknąć spojlerów. Drugim protagonistą jest David Mason, którym pogramy tutaj nieco dłużej. Ponadto przyjdzie nam pokierować także innymi postaciami, ale będzie to kwestia jedynie pojedynczych misji.
Cała historia została przedstawiona w genialnej konwencji, która dzieje się na dwóch płaszczyznach. Jednak wszystko kieruję się na jedną osobę, która jest tutaj kluczem. W jednej konwencji znany nam z poprzedniej części Frank Woods będzie wspominał kilka operacji z lat 80-tych (w większości z nich pokierujemy Alexem), co pozwoli nam lepiej zrozumieć pewne wydarzenia z roku 2025, w którym toczy się główna akcja opowieści. Na tej płaszczyźnie pokierujemy Davidem Masonem, a konwencja ta nie jest już żadną rozmową, a typową dla nowożytnych odsłon CODa. Tym samym nie możemy tutaj narzekać na brak różnorodności, a sama fabuła ponownie jest warta uwagi. Dlaczego? W dużej mierze jest to zasługa jednej postaci - Raula Menendeza
. Jest on głównym antagonistą, który pragnie zemsty, ale nie takiej banalnej. Ma on swoje motywy, które ciągną się za wieloma osobami przez wieeeele lat. W dodatku został on znakomicie wykreowany i zagrany, przez co z miejsca stał się jednym z moich ulubionych antagonistów w grach. Treyarch naprawdę się postarał, a zawirowania fabularne z nim związane wypadły rzetelnie i bardzo emocjonująco. W misjach w przeszłości klimat jest identyczny jak w pierwszej części Black Opsa. Mamy tutaj kilka historycznych postaci, okres zimnowojenny oraz znaną nam już ekipę - Jasona Hudsona, Franka Woodsa i Alexa Masona. W roku 2025 występuje natomiast garść gadżetów, a oprócz Davida Masona mamy jedną dobrze wymyśloną postać - Harpera. Jest on przyjacielem protagonisty, a jego charakter jest naprawdę ciekawy. Reszta postaci przyszłości nie wypada już tak bardzo ciekawie, a ja o wiele bardziej przywiązałem się do kolegów starego Masona. Myślę, że to kwestia gustu, ale Treyarch spisał się ponownie na medal, wybijając się powyżej poziomu typowego CODa.  Samo ukończenie historii zajęło mi 9 godzin (naprawdę dobry wynik) na poziomie zaawansowanym, a sama gra nie zwolniła nawet na sekundkę.
Zmiany, wybory i cuda wianki
W trybie kampanii Treyarch postawił też na garść innowacji, które warte są omówienia. Po pierwsze amerykańskie studio postawiło na garść nieliniowości (!!!). W czasie historii będziemy mogli podejmować wybory, które zmienią nieco przebieg misji oraz zakończenie. Tym samym wreszcie warto przechodzić CODa po kilka razy, aby wyłapać każdy wątek. Drugą z wielkich nowości jest tryb Strike Force, który pełni rolę misji pobocznych (!!!). Zadania te nie są obowiązkowe w trybie kampanii, ale tylko je kończąc, otrzymamy możliwość ujrzenia dobrego zakończenia. Polegają one najczęściej na obronie baz, eskorcie konwoju itd. W ich obrębie możemy także pobawić się w RTSa ("dla ubogich") lub własnoręcznie sterować jednostkami. Miłe urozmaicenie, ale przy tychże misjach niejednokrotnie rzucicie padem/myszką w ścianę. Mimo wszystko pomysł na spory plus, bo jest to oddech świeżości.
Multik nadal rządzi

W tym akapicie nie chce mi się nawet zbytnio rozwodzić, bo Black Ops II nadal posiada genialne multi. Kto pokochał sieciowy styl Call of Duty z pewnością rozkocha się również tutaj. Mapy wypadły świetnie (w porównaniu z MW3) i powróciły gadżety znane z pierwszego Black Opsa. Na pecetach nie zaznamy serwerów dedykowanych, a ilość graczy jest naprawdę przyzwoita (na każdej platformie - PC, Xboxie 360 i PS3). Tempo rozgrywki nadal pozostało bardzo szybkie, a szybkość reakcji ma tutaj olbrzymie znaczenie. Nie udało się tutaj niczego zepsuć na dobrą sprawę, więc mogę ten tryb bardzo polecić.
Nieumarli powracają
Jako, że jest to nowożytna odsłona od Treyarchu, to nie mogło zabraknąć także zombiaków. Tym razem jednak występuje on jednak aż w trzech odmianach. W Tranzicie prócz standardowego przetrwania będziemy czasami jeździć autobusem, aby zmienić lokację. Doszedł również tryb, w którym dwie drużyny walczą przeciwko sobie oraz zombiakom. Pozostało także standardowe przetrwanie, które daje radę. Ogólnie tryb ten jest nadal bardzo wciągający, ale mapki wypadły nieco gorzej. Brakuje tu nieco charakterystycznej miejscówki, w stylu klimatycznego Pentagonu z pierwszego Black Opsa, który zapadał w pamięć. Każdy jednak powinien być zadowolony z tego trybu.
Pewne rzeczy się nie zmieniają
Teraz czas opowiedzieć parę słów o oprawie audiowizualnej Black Opsa II. Grafika nie zmieniła się tutaj zbytnio, a otrzymała ona jedynie parę filtrów. Dzięki temu gra jest bardzo płynna nawet na słabszych komputerach, a konsole trzymają stałe 60 fps'ów. Miejscami wygląda to przeciętnie, a konkurencja odskakuje na tym poletku. Z kolei oprawa audio jest genialna! Muzyka podzielona jest na dwie części. W przeszłości usłyszymy klasyczne utwory codopodobne, a w przyszłości elektroniczne. Wypadło to naprawdę znakomicie, a ścieżka dźwiękowa broni się również sama. Nieco gorzej wypadły natomiast dźwięki broni, które nie zmieniły się za bardzo. Są nadal "płaskie". W Polsce gra została zlokalizowana kinowo, tutaj również bez zmian.
Warto?
Tak! Jeśli jesteś fanem serii to najpewniej już tą grę masz. Jednak jeśli nie do końca tak jest, to i tak powinieneś ją zakupić. To bardzo innowacyjna odsłona, która nie boi się poruszyć ambitnej fabuły, wątków, a w dodatku posiada znakomity tryb wieloosobowy. Nic tylko grać!
Werdykt: WARTO

PS Nie jestem właścicielem screenów/muzyki i nie roszczę sobie do nich żadnych praw!

2 komentarze:

  1. Recenzje warte poczytania... Lece dalej

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo! Myślę jednak, że dopiero się rozkręcam i warto będzie tutaj nadal zaglądać. Enjoy it! :D

      Usuń