Czekałem na Miasto44 Jana
Komasy z olbrzymim zaciekawieniem. Oczekiwałem, że film będzie co
najmniej niezły. Liczyłem, że zobaczę dzieło, które wzbudzi
choć troszkę emocji. A tymczasem nadal nie mogę się otrząsnąć
po seansie... Film ten z miejsca przebił mój ulubiony film, czyli
"Szeregowca Ryana". Obietnice Jana Komasy zostały nie
tylko zrealizowane, ale zdecydowanie przebite. Takiego filmu jeszcze
w Polsce nie było. Od strony fabularnej autor zastosował genialny
zabieg, który polega budowaniu więzi z bohaterami. Na początku
możemy zaobserwować zwykłych ludzi, którzy chcą wyrwać się
spod nazistowskiego buta. Potem jest już tylko rzeź... Od strony
historycznej film jest praktycznie idealny, gdyż nie buduje on wizji
romantycznego powstania, a pokazuje to, jak opisywali ludzie tam
walczący. Od strony technicznej "Miasto44" jest IDEALNE.
Nie wiem, czy kiedykolwiek widziałem lepiej zrealizowany dramat
wojenny. Sekwencja z oczu (która była wzorowana na grach FPS)
wypadła znakomicie. Warto dodać, że film jest naprawdę
realistyczny i brutalny (wymowny może być fakt, że wyjadacze
pop-cornu umilkli po paru minutach seansu...). Rewelacyjnie wypadło
mieszanie współczesnych wątków popkulturowych z życiem
bohaterów. Dzięki temu widz może jeszcze lepiej zżyć się z
bohaterami tego arcydzieła. Jednak tym za co pokochałem ten film są
EMOCJE, EMOCJE i jeszcze raz EMOCJE. Ciary przechodziły praktycznie
cały czas, a i łzy się w oczach pojawiły. Warto wspomnieć, że
inspiracją dla Komasy był "Szeregowiec Ryan" i "Czas
Apokalipsy" (oba filmy przebił). Muszę przyznać, że zostałem
przez ten film złapany i teraz siedzi on w mojej głowie. Muszę
serdecznie podziękować panu Komasie za to dzieło. Osobiście
myślę, że brakuje gier komputerowych (oprócz Spec Ops: The Line),
które grały by aż tak na emocjach. Film gorąco polecam, gdyż
zmusza do refleksji i jest wykonany wręcz IDEALNIE.
Na podsumowanie polecam również piosenkę, która promuje dzieło Jana Komasy.
Na podsumowanie polecam również piosenkę, która promuje dzieło Jana Komasy.