Łączna liczba wyświetleń

czwartek, 5 lutego 2015

Enemy Front - recenzja


Historia Polski z pewnością nie należy do łatwych. Jest ona pełna wielkich wzlotów i upadków, a także wydarzeń bardzo kontrowersyjnych. Z pewnością jest ona jedną z najbardziej interesujących, ale mimo to nie widzimy zbyt dużo gier na ten temat. Zwykle nasz kraj pokazywany jest w rolach pobocznych, często jako frakcja w historycznych strategiach. Rodzimi twórcy nie zamierzają się natomiast potykać z nią, gdyż nie jest to temat idealny dla mainstreamu światowego, ale zdarzają się także wyjątki. Taki właśnie zrobiło CI Games, gdy wydało grę "Enemy Front". Pierwotnie produkcja miała przybrać zupełnie inny charakter, gdyż jej głównym designerem był Stuart Black, a gra wyglądała na growe "Bękarty Wojny". Z czasem jednak projekt przeszedł zupełną metamorfozę i bez wielkiego szału wszedł na rynek w okresie ogórkowym. Samym twórcom musiał leżeć temat II Wojny Światowej, bo zrobili niejedną budżetówkę na ten temat. Ich Snipery były natomiast grami dobrymi, co tylko podsyciło moje oczekiwania. Dzisiaj piszę o tej grze dla was i stawiam pytanie. Czy warto się zatem Enemy  Front zainteresować? Czy to może jednak gra nie warta uwagi? Zapraszam! 
Tu mówi Warszawa...

Akcja Enemy Front dzieje się w czasie Powstania Warszawskiego. Zabawę rozpoczyna filmik, w którym nasz bohater wystosowuje odezwę do aliantów. Z jego przejmującej mowy dowiadujemy się o wielkim heroizmie i poświęceniu mieszkańców naszej stolicy. Możemy wtedy dostrzec tysiące Warszawiaków, którzy nasłuchują również tej audycji. Jest początek sierpnia 1944 roku, a my oczekujemy na jakąkolwiek odpowiedź radiową...
Głównym bohaterem Enemy Front jest Robert Hawkins, amerykański korespondenta wojenny. Można to przeboleć, ale szkoda, że nie gramy tutaj Polakiem. Postać ta inspirowana była Ernestem Hemingwayem, co da się też parę razy wyczuć. Poza Warszawą zwiedzimy też parę innych miejsc, które wcześniej odwiedził nasz protagonista. Na papierze wygląda to więc całkiem ciekawie. Jak więc wypadła fabuła tejże gry? Z bólem serca stwierdzam, iż słabo. Właściwie to jej tutaj w ogóle nie ma. Bierzemy udział w licznych wydarzeniach, czytamy dialogi, ale nie układa się to w żadną fabularną całość. A szkoda, bo potencjał był olbrzymi. Niby Hawkins ma przyjaciela Kozerę, ale on tylko obok nas chodzi. Osoby, które liczyły więc na fabularny majstersztyk w realiach płonącej Warszawy zawiodą się na pewno.
Szeregowiec Ryan, Wróg u Bram, Miasto 44
Akcja Enemy Front dzieje się na dwóch płaszczyznach, które są zupełnie odmienne. Najpierw omówię tą, która dotyczy Powstania Warszawskiego. Misje w nim przedstawionych jest więcej, ale są one krótkie i intensywne. To trzeba coś wysadzić, obronić, przedrzeć się itd. W sumie grało mi się tutaj podobnie jak w starsze odsłony serii Call of Duty. Fabuły tutaj nie było, ale przyjemny skrypcik się trafił od czasu do czasu. Jeśli chodzi o lokację, to Warszawa została odwzorowana rzetelnie. Rzecz jasna każde z liniowych miejsc zwiedzimy w kolejności narzuconej przez twórców, ale i historię. Mamy tutaj boje o Kościół Świętego Krzyża, zdobycie PASTy, czy ostatnie dramatyczne dni Powstania. Autorzy miejscami pozamieniali nieco dni wydarzeń, ale ogólne wrażenie pozostało świetne. CI Games postarało się tutaj o liczne szczegóły, które Warszawiacy wyłapią bez pudła. Układ ulic oglądany z dachu Kościoła Świętego jest taki jak naprawdę był w 1944 roku, a wszędzie dostrzegamy znaki tegoż miasta. Możemy zobaczyć np. słynny pomnik Kopernika albo podziwiać jeszcze przedwojenne tramwaje. Wraz z progresem kampanii zwiedzamy coraz to bardziej zniszczone lokacje, co bywa bardzo przygnębiające. Cieszy też fakt, że w grze zaimplementowano realne uzbrojenie z czasów Powstania. Postrzelamy tutaj z „Błyskawicy”, a także z uzbrojenia niemieckiego. W oczy uderza natomiast fakt, iż wszędzie leżą skrzynki pełne amunicji. Nie do końca tak to wyglądało... W Warszawie możemy także malować znaki Polski Walczącej, ale tylko w specjalnych miejscach. To z pewnością motywacja do ponownego ukończenia kampanii.
Misje w Warszawie są więc dobre, ale brakuje w nich jednej rzeczy. Praktycznie nie pokazano tutaj dramatu mieszkańców, a miejscami wygląda to tak, jakbyśmy to my wygrali Powstanie. Niby mamy tutaj egzekucje cywilów, ale takich epizodów było tutaj mało. Niemniej kampania ta utrzymana była raczej w stylu nowoczesnych filmów wojennych, gdzie mamy oddział, a nie bezgłowego wojaka. Za tą warstwę gry CI Games należy się spory plus.
Bękarty Wojny, Złoto dla Zuchwałych, Tylko dla Orłów

Drugą płaszczyzną gry są retrospekcje naszego redaktora. Opowiada on o operacjach, w których brał on udział na terenie Francji, Norwegii i III Rzeszy. Misje te wyraźnie różnią się od tych warszawskich. Są one o wiele dłuższe, a czasami warto się tutaj poskradać. W dodatku jesteśmy tutaj jednoosobową armią (w większości zadań), a gra nie pasuje zbytnio tempem do wcześniejszej warstwy. Pachnie mi tutaj robotą Stuarta Blacka, nim odszedł z CI Games. W kwestii skradanki Enemy Front jest przyzwoite. Możemy tutaj rzucać kamieniem, chować ciała itd. Gra jest bardzo urozmaicona, ale i tak lepiej mi się grało w realiach polskich. No bo we Francji to ja już walczyłem parę razy, a w Polsce nadal mało tego było w grach.
Multi i po multi...
Tryb wieloosobowy był przyzwoity. Ale już nie jest, bo na razie należy do zupełnie martwych. Mimo to można pograć na LANie, bądź poczekać na falę nowych graczy. Sama rozgrywka jest tutaj niezła, ale i monotonna, gdyż wygląda na zrobioną na siłę.
Nazywam się Robert Hawkins (…)


Jak natomiast prezentuje się warstwa audiowizualna gry? Graficznie gra hula na CryEngine 3, ale jego potencjał nie został tutaj wykorzystany. Widać tutaj dbałość o szczegóły, ale technicznie jest co najwyżej nieźle. Oprawa muzyczna jest natomiast świetna. Mamy tutaj przejmujące utwory, a także zagrzewające do walki. Ścieżka dźwiękowa mnie urzekła, a jej kompozytorem jest pan znany nam już z Company of Heroes II (Cris Velasco). Jeśli chodzi o udźwiękowienie postaci to jest nieźle, mimo miejscami drętwoty polskiego dubbingu. Bronie zostały udźwiękowione właściwie, aczkolwiek nie zaznamy tutaj głębi Battlefielda 4.
Tylko umarli dotrwają końca wojny

Czy zatem warto kupić Enemy Front? W mojej opinii tak, gdyż jest to naprawdę przyzwoita gra. Co prawda nie jest ona jakoś szczególnie wybitna, ale bardzo klimatyczna. Tym bardziej, że cena jest już dość atrakcyjna, a takich gier na rynku bardzo brakuje. Dlatego życzę wam udanej mrocznej walki w powstańczej Warszawie!

Werdykt: Można

PS Nie jestem autorem grafiki promocyjnej, soundtracku ani trailera.


2 komentarze: