Łączna liczba wyświetleń

środa, 5 lutego 2014

Alan Wake - recenzja

Remedy  Entertainment chwaliło się tą grą już na początku ubiegłej generacji. Jak wiadomo z czasem apetyt rośnie, dlatego wielu graczy zaznaczyło datę premiery Alan Wake w kalendarzu. Niestety początkowo gra była ekskluzywna dla konsoli Xbox 360. Jednak po jakimś czasie ukazała się wersja pecetowa, a sama produkcja została przeczołgana przez liczne wyprzedaże. Ja sam z takiej skorzystałem ponad rok temu i postaram się opisać swoje wrażenia związane z tą produkcją. Serdecznie zapraszam do czytania!
Alan Wake jest słynnym amerykańskim powieściopisarzem. Zajmuje się on głównie tworzeniem horrorów, których nie powstydził by się sam Stephan King. Jednak wielu pisarzy dopada czasem pewien problem, a mianowicie brak weny. Z tego też powodu Alan wraz z żoną wyjeżdżają na wakacje do małego miasteczka Bright Falls. Po zameldowaniu na miejscu pisarz wdaje się w kłótnię z małżonką, gdyż kobieta namówiła go na wyjazd w celu pisania nowej powieści. Zdenerwowany Alan po tymże wydarzeniu wychodzi na chwilę na zewnątrz, po czym słyszy krzyk żony (gasną światła, a ona sama panicznie boi się mroku). Jednak po powrocie do domu ślad po jego małżonce zaginął. W tej samej chwili mężczyzna słyszy dziwny odgłos w jeziorku. Alan wskakuje wtedy do niego i... budzi się w samochodzie w środku lasu. Oczywiście jego najważniejszym celem jest odnalezienie żony, jednak nie będzie to łatwe. W końcu on sam zaczyna wątpić, czy wszystko z nim w porządku. Jak on tam się znalazł, kto porwał jego żonę, czy ktoś mu pomoże?
Założenia fabularne Alan Wake są naprawdę ciekawe i muszę przyznać, że fabuła jest tutaj naprawdę dobra.

Zasadniczo wydarzenia w tejże produkcji przedstawione są na rozdziały. Pierwsza część każdego epizodu zaczyna się od pokazania działań Alana w dzień. W takich momentach głównie rozmawiamy i oglądamy, natomiast koszmar zaczyna się w nocy. To wtedy mężczyzna zapuszcza się w las w poszukiwaniu żony, spotykając ludzi opętanych przez mrok. Spotkane kreatury znakomicie wpasowują się w klimat horrorów Stephena Kinga, dlatego też każdy fan tych książek może zakupić produkcję Remedy w ciemno. Dlatego też naszą największą bronią będzie.... światło! Konkretnie latarka, która pomoże w wygnaniu z wroga złej mocy mroku. Zasadniczo walka w Alan Wake opiera się zawsze na podobnym schemacie. Świecimy w kreaturę, po czym ona traci moc mroku, a my możemy wykończyć ją z broni palnej. Szczerze mówiąc tego typu epizody nie są jakąś wielką zaletą tejże produkcji, z czasem potrafią męczyć. Człowiek ma chęć poznać dalsze wydarzenia fabularne, a tutaj wielka fala wrogów. Szczególnie pod koniec panowie i panie z Remedy nieco przesadzili. Spodobał mi się także fakt, iż przed każdym rozdziałem twórcy przygotowali filmowe streszczenie najważniejszych wydarzeń z poprzednich epizodów. Proste i przydatne rozwiązanie dla osób, które nie mają czasu na regularne granie.

Postacie spotkane na naszej drodze są wyraziste i ciekawe. Zresztą tak jak już wspominałem od strony fabularnej nie ma się za bardzo do czego przyczepić. Osobiście nie lubię zbytnio klimatów horrorów, jednak ten trafił w zupełnie moje gust. Może dlatego, że oferuje on coś głębszego niźli walki z setkami zombie.
Od strony technicznej Alan Wake zasługuje na przeliczne pochwały. Graficznie produkcja ta wygląda naprawdę świetnie i przez cały okres obcowania z grą byłem pod naprawdę dużym wrażeniem. Ale co by było z tego faktu, gdyby gra byłaby źle zoptymalizowana. Na szczęście panowie i panie z Remedy solidnie odrobili pracę domową i dzięki temu nawet na moim przeciętnym sprzęcie rozkoszowałem się przepiękną grafiką. Świat stworzony przez Finów naprawdę wygląda prześwietnie! A jak on brzmi? Wiem, że ciężko to może opisać, ale jeszcze lepiej! Głosy bohaterów zostały dobrane perfekcyjnie, a aktorzy zagrali z wielkim zaangażowaniem. Odgłosy strzelania, chodzenia itd. też są naprawdę dobre. Ale dopiero teraz opiszę rzecz, która w Alan Wake zasługuje na setki nagród. Chodzi mi mianowicie o ścieżkę muzyczną! Utwory nagrane na potrzeby gry, które budują klimat napięcia i strachu są niesamowicie klimatyczne i pozostawiają człowieka w stanie bardzo emocjonalnym. Zresztą proszę odsłuchać:
    Jednak panowie i panie z Remedy postanowili także rozreklamować w świecie świetny zespół rockowy Poets of the Fall (zrobili podobnie przy Max Payne 2). Została wokół nich zbudowana świetna otoczka (audycje radiowe, muzyka po skończeniu rozdziału, pamiętny "koncert"). Zresztą zapraszam do odsłuchania:
Czas na krótkie podsumowanie. Alan Wake to naprawdę znakomita gra, która jednak niestety nie jest idealna. Z pewnością zabrakło w niej ciekawszej walki oraz po pewnym czasie miejscami ukazuje się monotonia (właśnie dzięki wspomnianym starciom). Trzeba jednak uczciwie podziękować Remedy za tak świetną grę. Dla fanów dobrych gier i powieście Stephena Kinga pozycja zdecydowanie obowiązkowa! Całej reszcie polecam poczytać coś więcej o tej produkcji, gdyż jestem pewien, że warto.
Bardzo dziękuję za przeczytanie mojej recenzji!
OCENA +9/10
+klimat rodem z powieście Stephana Kinga
+fabuła
+dobrze zagrane postacie
+przyzwoita długość rozgrywki
+aktualna cena
+oprawa audiowizualna (!!!)
-z czasem walka staję się troszkę monotonna
PS Nie jestem autorem filmików i screenów. Nie roszczę sobie do nich żadnych praw!
PS2 Taka mała ciekawostka. W grze zespół Poets of the Fall występuję zarówno pod tą nazwą jak i fikcyjną Old Gods of Asgard.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz