Alan Wake jest słynnym amerykańskim powieściopisarzem. Zajmuje się on głównie tworzeniem horrorów, których nie powstydził by się sam Stephan King. Jednak wielu pisarzy dopada czasem pewien problem, a mianowicie brak weny. Z tego też powodu Alan wraz z żoną wyjeżdżają na wakacje do małego miasteczka Bright Falls. Po zameldowaniu na miejscu pisarz wdaje się w kłótnię z małżonką, gdyż kobieta namówiła go na wyjazd w celu pisania nowej powieści. Zdenerwowany Alan po tymże wydarzeniu wychodzi na chwilę na zewnątrz, po czym słyszy krzyk żony (gasną światła, a ona sama panicznie boi się mroku). Jednak po powrocie do domu ślad po jego małżonce zaginął. W tej samej chwili mężczyzna słyszy dziwny odgłos w jeziorku. Alan wskakuje wtedy do niego i... budzi się w samochodzie w środku lasu. Oczywiście jego najważniejszym celem jest odnalezienie żony, jednak nie będzie to łatwe. W końcu on sam zaczyna wątpić, czy wszystko z nim w porządku. Jak on tam się znalazł, kto porwał jego żonę, czy ktoś mu pomoże?
Założenia fabularne Alan Wake są naprawdę ciekawe i muszę przyznać, że fabuła jest tutaj naprawdę dobra.
Zasadniczo wydarzenia w tejże produkcji przedstawione są na rozdziały. Pierwsza część każdego epizodu zaczyna się od pokazania działań Alana w dzień. W takich momentach głównie rozmawiamy i oglądamy, natomiast koszmar zaczyna się w nocy. To wtedy mężczyzna zapuszcza się w las w poszukiwaniu żony, spotykając ludzi opętanych przez mrok. Spotkane kreatury znakomicie wpasowują się w klimat horrorów Stephena Kinga, dlatego też każdy fan tych książek może zakupić produkcję Remedy w ciemno. Dlatego też naszą największą bronią będzie.... światło! Konkretnie latarka, która pomoże w wygnaniu z wroga złej mocy mroku. Zasadniczo walka w Alan Wake opiera się zawsze na podobnym schemacie. Świecimy w kreaturę, po czym ona traci moc mroku, a my możemy wykończyć ją z broni palnej. Szczerze mówiąc tego typu epizody nie są jakąś wielką zaletą tejże produkcji, z czasem potrafią męczyć. Człowiek ma chęć poznać dalsze wydarzenia fabularne, a tutaj wielka fala wrogów. Szczególnie pod koniec panowie i panie z Remedy nieco przesadzili. Spodobał mi się także fakt, iż przed każdym rozdziałem twórcy przygotowali filmowe streszczenie najważniejszych wydarzeń z poprzednich epizodów. Proste i przydatne rozwiązanie dla osób, które nie mają czasu na regularne granie.
Postacie spotkane na naszej drodze są wyraziste i ciekawe. Zresztą tak jak już wspominałem od strony fabularnej nie ma się za bardzo do czego przyczepić. Osobiście nie lubię zbytnio klimatów horrorów, jednak ten trafił w zupełnie moje gust. Może dlatego, że oferuje on coś głębszego niźli walki z setkami zombie.
Od strony technicznej Alan Wake zasługuje na przeliczne pochwały. Graficznie produkcja ta wygląda naprawdę świetnie i przez cały okres obcowania z grą byłem pod naprawdę dużym wrażeniem. Ale co by było z tego faktu, gdyby gra byłaby źle zoptymalizowana. Na szczęście panowie i panie z Remedy solidnie odrobili pracę domową i dzięki temu nawet na moim przeciętnym sprzęcie rozkoszowałem się przepiękną grafiką. Świat stworzony przez Finów naprawdę wygląda prześwietnie! A jak on brzmi? Wiem, że ciężko to może opisać, ale jeszcze lepiej! Głosy bohaterów zostały dobrane perfekcyjnie, a aktorzy zagrali z wielkim zaangażowaniem. Odgłosy strzelania, chodzenia itd. też są naprawdę dobre. Ale dopiero teraz opiszę rzecz, która w Alan Wake zasługuje na setki nagród. Chodzi mi mianowicie o ścieżkę muzyczną! Utwory nagrane na potrzeby gry, które budują klimat napięcia i strachu są niesamowicie klimatyczne i pozostawiają człowieka w stanie bardzo emocjonalnym. Zresztą proszę odsłuchać:
Bardzo dziękuję za przeczytanie mojej recenzji!
OCENA
+klimat rodem z powieście Stephana Kinga
+fabuła
+dobrze zagrane postacie
+przyzwoita długość rozgrywki
+aktualna cena
+oprawa audiowizualna (!!!)
-z czasem walka staję się troszkę monotonna
PS Nie jestem autorem filmików i screenów. Nie roszczę sobie do nich żadnych praw!
PS2 Taka mała ciekawostka. W grze zespół Poets of the Fall występuję zarówno pod tą nazwą jak i fikcyjną Old Gods of Asgard.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz