Łączna liczba wyświetleń

wtorek, 12 kwietnia 2016

Cena gra znaczenie!


Każdy z nas niejednokrotnie przeglądał dyskusje w Internecie. Robimy to często, bo każdy z nas kocha porównywać. I w zasadzie jest to zupełnie normalne. Od wieków ludzie lubili rywalizować we wszystkim. W każdym z nas jest taka ukryta potrzeba. W średniowieczu rody rywalizowały np. o wpływy, a potem każdy z nich znajdował odzwierciedlenie tychże działań w pozycji politycznej. Tyle tylko, że wtedy każdy znał z imienia i nazwiska osobę z którą "walczyliśmy". Teraz z kolei hejter na forum jest anonimowy. Po co ten wstęp? Ano po to byśmy nie dzielili się na "gorszych" i "lepszych" graczy! Kiedy kupujemy daną grę nie ma kompletnie znaczenia! Dobra produkcja się nie "przeterminuje"!
Znacie na pewno to uczucie. Zbliża się premiera wyczekiwanej gry, a tu nagle dziura w portfelu. Rzecz jasna to boli, ale niektórym wydaje się, że świat umiera jutro. Szczególnie wśród najmłodszych pokutuje myślenie, że to co nowe jest dobre. Duży błąd! A potem mamy narzekania na niedopracowanie premierowe, czy wysoką cenę w stosunku do treści. Dobra gra sama się obroni, a nowość nie ma nic do tego. Takie Call of Duty 4: Modern Warfare do dzisiaj ma oddaną rzeszę fanów, mimo wieku, a niektóre nowsze odsłony mają zdecydowanie mniejszy fanbase na ten moment. 
Dlaczego? Gra zaoferowała coś świeżego i odkrywczego, a do tego była dopracowana. O nowszym np. Ghosts tego już nie można powiedzieć. Spójrzmy jednak z innej strony. 
Średnia gra może "zasmakować", gdy jej cena będzie niska. Ostatnio mam przyjemność grać w Ryse: Son of Rome. Wobec tej produkcji oczekiwania były przeolbrzymie, gdyż był to jeden z tytułów startowych XBOX'a One. Jak wiadomo zwykle tego typu tytuły są jedynie reklamą nowej generacji sprzętu. Najczęściej pod względem graficznym, bo tym się promuje konsole na materiałach PR-owych. Po premierze tego tytułu recenzenci oraz gracze wylali na niego wiadro pomyj. Dlaczego? Wszystko rozbiło się o oczekiwania i CENĘ. 
Płacenie blisko 170 złotych za 7-godzinną kampanię i niewiele więcej można było nazwać drogim doświadczeniem. Co innego, gdy zakupi się tą grę na peceta poprzez Steama za 5 euro (w promocji oczywiście). Wtedy nagle możemy przyrównać Ryse do kremówki. Względnie tanie, a dobre i monotonne (może napiszę recenzję gry, gdy tylko ją ukończę, bo jest to tytuł bardzo ciekawy w ocenie). 
Skoro już rozważamy znaczenie ceny gry dla konsumenta to warto też spojrzeć na inną kwestię. Wszelakie akcje charytatywne typu Humble Bundle. W takim wypadku za pakiet gier płacimy dowolną sumę w zamian za parę tytułów. I co by o "cebulandii" graczy nie powiedzieć, to często na szczytny cel wykładają oni po kilkadziesiąt dolarów.

Podobnie sprawa ma się z "popierdółkowatymi" DLC, które fani kupują bez mrugnięcia oka. Nie oznacza to jednak, że mamy "prawdziwych" i "fałszywych" konsumentów danej serii. Taki obraz próbują nam wmówić wydawcy często podreślając w materiałach promocyjnych znaczenie dodatku dla wirtualnego ega fanboyów. 

Śmieszy z kolei zjawisko graczy, którzy kilka miesięcy po nabyciu gry premierowej narzekają na spadek jej ceny, mimo wielu godzin z nią spędzonych. Czysta hipokryzja, gdyż każda produkcja tanieje wcześniej, czy później. 
Refleksją podsumowującą ten tekst niech będzie parę zdań! Kupujmy gry wtedy kiedy chcemy! Nie "wyzywajmy" graczy nabywających po "promocji" od tych gorszych. No i ceńmy dobre gry, bez względu na cenę! 

PS Wszystkie grafiki wzięte z Internetu! Nie roszczę sobie do nich żadnych praw! :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz