Łączna liczba wyświetleń

sobota, 14 marca 2015

"Gdyby kózka nie skakała, to by hajsu nie łapała" - krótka pogadanka

Każdy z nas ma sny, które bywają czasem surrealistyczne. No bo jakże inaczej określić sytuację, gdy jestem kromką chleba i wesoło tańczę po kuchni. Moja podświadomość mówi mi, że zaraz powinien zadzwonić budzik, który zaprosi mnie do realnego świata. Tyle, że tego nie zrobi, bo to nie jest sen, a gra. Moja podświadomość krzyczy tylko do mnie, abym przestał bawić się z popularnymi "symulatorami" absurdu, czyli chleba, kozy, trawy, kamienia itd. No, ale co mam zrobić jak ciekawość jest większa...

I tak właśnie sprzedają się te tytuły. Nie są one nigdy szczególnie dopracowane, ani pomysłowe, a po prostu najczęściej głupie. Tyle, że to się sprzedaje, a właśnie ciekawość jest kluczem do tego. Posłużę się tutaj przykładem znanego większości Goat Simulatora. Twórcy tejże produkcji mieli już wcześniej na koncie "Sanctum", który oferował ciekawą rozgrywkę i był tworem dopracowanym. Co ciekawe jednak gra ta sprzedała się o wiele gorzej, a także do dziś jest o wiele mniej popularna. I teraz wiecie już dlaczego twórcy takie gry robią. Po co starać się zrobić dopracowany produkt, z dobrą fabułą i mechaniką, skoro odbijanie się kozą od trampoliny jest bardziej opłacalne. A w dodatku nie wymaga takich nakładów finansowych, bo błędy w tego typu grach są chwalone, a często nawet przez branżowych (!) recenzentów, gdyż rzekomo mają wartość humorystyczną.

No dobrze, ale co ciekawego jest w graniu kromką chleba, czy też kamieniem? Absolutnie nic, ale można się nieco uśmiechnąć, gdy przyjdą do ciebie kumple. Twórców w tej sytuacji nie obchodzi jednak to, kiedy będziesz w to grał. Dla nich ważniejsze jest to, że właśnie ktoś kupił takie dzieło.
Niestety jest to sytuacja analogiczna do gier, gdzie występuje motyw zombie. Początkowo był on fajny, potem już nieco monotonny, a teraz tylko niektóre twory są świetne (vide polskie Dying Light). Dzisiaj gry z zainfekowanymi sprzedają się świetnie, mimo, że wiele z nich jest naprawdę bardzo słabych. Tyle, że nie mamy prawa teraz narzekać, bo sami sobie to zafundowaliśmy sięgając po portfele. Jeżeli natomiast nie chcemy już dawać zielonego światełka dziwnym symulatorom, to zwyczajnie je olewajmy, a nie kupujmy. No chyba, że chcemy, aby przyszłość przyniosła nam coraz więcej biegania tosterem, czy też turlania się kamieniem. Myślę jednak, że gry powinny mieć inne priorytety. Zapraszam do komentowania!

PS Nie jestem autorem screenów oraz nie roszczę sobie do nich żadnych praw!

2 komentarze:

  1. Ciekawe,że poruszyłeś temat gier o zombie. A co sądzisz o Dead Island (notabene stworzonym przez to samo studio co Dying Light)? Jak dla mnie to gra dobra,daje rozrywkę na parę godzin jednak gdzieś tak około rozdziału czwartego staje się nieco monotonna (przez co jeszcze jej nie skończyłem).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dead Island początkowo zachwyca, ale po 2-3 godzinach zaczyna się robić monotonnie. Idzie pograć w coopie, ale nie ma startu do genialnego Dying Light. Ta pierwsza gra to slasher z zombie, a druga Far Cry 3 ze zgniłkami (chodzi mi o strukturę eksploracji i swobody). Jak lubisz jednak ten temat to polecam także State of Decay, bo jest w tym potencjał! :)

      Usuń